Uraczyłam Was dziś one shot' em i mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo nawet mi się moje wypociny spodobały.
To czytajcie sobie (-:
_________________________________________________________________________________
- Iero mógłbyś powtórzyć pytanie?- powiedział gruby, męski głos.
- Jakie pytanie?- chłopak podniósł głowę z ławki i spojrzał na rozeźlonego matematyka.
- Te które Ci zadałem Ty życiowy nieudaczniku. Jesteś nikim Iero- zaśmiał się szyderczo i skierował w stronę tablicy.
Brunet szybko wrzucił swój zeszyt do plecaka i wybiegł z klasy. Przecież z matmy i tak miał same pały.
Był nikim. Cały czas to słyszał. Jedno wielkie nic, które nie wiadomo po co chodzi po tym świecie i które niepotrzebnie ktoś ratował po próbach samobójczych. Przecież i tak był nic nieznaczącym śmieciem. W życiu, w szkole i w domu. Już nie raz został pobity lub wyśmiany i nie raz dostał kopa od losu. Doświadczył już wszystkiego, więc teraz mógł umrzeć. No może nie wszystkiego, ale to uczucie jest tylko dla "wybranych".
Biegł przed siebie nie zważając na uwagi potrąconych przez siebie przechodniów. Sam nie wiedział dokąd idzie. Czy on jeszcze w ogóle miał gdzie iść? Rodzice nie chcieli go w domu i już dawno się go wyrzekli. Po co im syn, który nic nie potrafi i do niczego w życiu nie dojdzie. Przyjaciół też nie miał żadnych. Cały czas chodził zdołowany, więc kto by się miał przejmować jego problemami skoro miał swoje własne. Frank wiedział, że nigdzie nie ma dla niego miejsca. Był zbędnym elementem w układance, który nic nowego do niej nie wprowadzał. Podobno na każdego czeka jego "druga połowa", ale on zwątpił, że takowa kiedykolwiek się pojawi. Zawsze chciał i wierzył w to, że miłość istnieje i wprowadza człowieka w błogi stan, ale stracił nadzieję, że i go to czeka. Przez całe swoje życie szedł sam i wbrew pozorom wcale nie było mu z tym dobrze. Miał dosyć samotności i chciał mieć kogoś, kto będzie się o niego troszczył i o którego i on będzie mógł zadbać. Był pewien, że byłby najlepszym chłopakiem jakiego można by było sobie wymarzyć i mógłby zrobić dla ukochanej osoby wszystko. Miłość jest warta poświęceń.
- Eeej gdzie tak lecisz? Obijasz wszystkich ludzi. Dom Ci się pali czy jak?- młody nieznany mu chłopak trzymał go za ramiona i mówił śmiejąc się przy tym.
- Potrąciłem Cię? Przepraszam- odrzekł Iero i już miał biec dalej, ale chłopak dalej uniemożliwiał mu ruch i wpatrywał się w jego miodowe tęczówki. Ów chłopak wyglądał dość dziwnie. Ciemne blond włosy, które były idealnie wyprostowane i opadały mu na zielone oczy i prostokątne, biało- czarne okulary. Chłopak był chudy i wysoki. Przystojny na swój sposób.
- Gdzie lecisz? Naprawdę, pali się?- zapytał go blondyn i uśmiechał znowu, dalej nie puszczając jego ramion
- Nie i sam nie wiem gdzie idę- Frank posmutniał i spuścił wzrok. Przygnębiała go myśl, że pomimo tego, że jeszcze ma dach nad głową, to i tak czuje, że nie ma gdzie się podziać.
- Ej nie smuć się. Jak masz na imię?- zapytał i w końcu zdjął dłonie z jego barków.
- Frank- odpowiedział mu i uniósł wzrok.
- A ja Mikey, to co pogadamy Frank?- zaproponował, a kiedy zobaczył jak brunet twierdząco pokiwał głową, pociągnął go za rękę na ławkę w parku, znajdującym się nieopodal.
Siedzieli razem w ciszy i napawali się letnim popołudniem. Zielone korony drzew chroniły ich przed słońcem, rzucającym promienie na ich odziane w czerń blade ciała.
- Czy coś się stało Frank?- zapytał w końcu Mikey, nie patrząc nawet na bruneta. Liczył, że brak kontaktu wzrokowego trochę go ośmieli.
- Musiałbym Ci opowiedzieć całe swoje życie, ale nie zrobię tego- odparł Frank.
- Bo się nie znamy?- Mikey w końcu uraczył go spojrzeniem.
- Nie dlatego. Po prostu nie chcę Cię zanudzać- odpowiedział mu i dalej patrzył w przestrzeń.
- No to powiedz w skrócie- zaproponował mu blondyn i rozsiadł się na ławce.
- Chodzi o to, że nikogo nie obchodzę, że nie mam własnego miejsca na ziemi, nie mam przyjaciół. Nawet właśni rodzice mnie nie chcą. To tak żałośnie brzmi. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem- Frank poczuł się lepiej, kiedy wygadał się Mikey' emu, ale obawiał się jego reakcji. Może go wyśmieje, może zrozumie, albo stwierddzi, że wszystko wyolbrzymia.
- Może to brzmi żałośnie, ale to smutne- odparł Way, patrząc w oczy Iero.- Ja też tak kiedyś miałem- dodał.
- A teraz?-zaciekawił się.
- Znalazłem ludzi, którzy podzielają moje zainteresowania. Dzięki nim wiem, że nie jestem z tym wszystkim sam. Zaczynamy od rozmów na temat muzyki czy filmów, a potem nawet nie wiemy kiedy i już zaczynamy zwierzać się sobie z najbardziej krępujących problemów.- Mikey wyraźnie ekscytował się mówiąc o tym Frankowi. Człowiek nie zauważa nawet kiedy granica między zwykłym koleżeństwem zamienia się w prawdziwą przyjaźń. - Pamiętaj Frank nigdy nie pchaj się w nie swoje tereny. Bogate i popularne dzieciaki nie chcą takich jak my. Stój w swoim szeregu, dobrze Ci radzę- dopowiedział i była to absolutna prawda.
- Nigdy w ten sposób nie myślałem- przyznał Iero.
- Bo zawsze myślałeś nad tym, że wszystko jest nie tak, a nie o tym, jak to zmienić prawda?- zagadnął go.
- Prawda- odrzekł- Dziękuję Ci Mikey- uśmiechnął się do niego najpiękniej jak tylko potrafił.
- Nie ma za co- odwzajemnił uśmiech i podciągnął się na ławce.
- Jest. Kiedy wszyscy mówią, że jesteś nikim i kiedy Ty sam zaczynasz w to wierzyć, to taka rozmowa otwiera oczy- przyznał i był bardzo wdzięczny blondynowi i jeśli nawet to była pierwsza, a zarazem ostatnia rozmowa w ich życiu, to i tak była bardzo potrzebna Frankowi.
- Nie jesteś nikim Frank i nigdy nie daj sobie tego wmówić.Każdy z nas ma swoją wartośc i powinien być świadomy ile znaczy- Mikey otoczyła kolegę ramieniem, a on wcale się przed tym nie bronił.Było mu dobrze.- Poza tym nie jesteś jakimś chuliganem żeby ludzie traktowali Cię jak śmiecia- dodał.
- Skąd wiesz, że nie jestem?- Frank uśmiechnął się lekko.
- Komu taka drobna, urocza osóbka mogłaby zrobić krzywdę?- Mikey złapał go za podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Frank nie bronił się przed żadnym gestem blondyna, bo po prostu nie wierzył w to, co się działo. Myślał, że mu się to śni. Siedział sobie na ławce w parku przytulony do chłopaka, który mówił mu takie cudowne rzeczy i czuł, jak wszystkie problemy chowały się gdzieś pod tonami szczęścia, które go właśnie zalewało.
Teraz żadem z nich nie miał odwagi zabrać głosu i chyba nawet nie chcieli przerywać tej chwili. Słowa były teraz zbędne. ich oczy mówiły wszystko. Życie składa się z wielu przypadków, a to był właśnie jeden z nich. Frank mógłby nawet podziękować nauczycielowi za nazwanie go nieudacznikiem i doszczętnym wkurzeniem go tak, że aż wybiegł z klasy, bo dzięki temu, że o tej porze i tego dnia uciekł z lekcji, spotkał Mikey' ego. Osobę, którą znał niecałą godzinę, a już uznał za najważniejszą w swoim życiu. Nie miał nikogo, więc jedna rozmowa wystarczyła by uznał kogoś za ważnego dla siebie. Jednak to było inne uczucie. Takie nietypowe. Opisywane w wielu książkach, jako coś nadzwyczajnego. Innych słów nie dało się użyć, opisując coś tak wspaniałego.
Frank zobaczył, jak razem z Mikey' em nieświadomie zbliżają się do siebie. Jak ich usta dzielą zaledwie milimetry.Obydwoje wiedzieli co to oznacza i obydwoje byli pewnie swoich uczuć i zamiarów wobec siebie. Frank musnął wargi blondyna swoimi, a gdy zobaczył, że on również chce go pocałować, wpił się w jego wargi. Rozkoszował się słodkim smakiem jego ust. Pierwszy raz się całował i pierwszy raz czuł się tak wspaniale. To niesamowite, że w ciągu godziny jego życie tak się zmieniło. To wydawało się być niemożliwe, a jednak stało się realne.
Mikey i Frank co chwilę przerywali pocałunek by spojrzeć sobie w oczy lub wymienić niewinne uśmiechy.W tej chwili park zamienił się w raj, a oni w beztroskie anioły, które nie bały się okazywać sobie uczuć.
Kiedy się załamujemy i z dnia na dzień czuje,y się coraz słabsi, wiedzmy, że cuda się zdarzają. Na naszej drodze może pojawić się osoba, która wypełni pustkę w naszych sercach.
Nie jesteśmy zbędnymi elementami układanki. Każdy jej element jest tak samo potrzebny i nieważne czy ma być na środku czy przy samej krawędzi, bo to on tworzy całość.
następnym razem życzę sobie dedykację do Frikeya :D yaaaay, cudowne jest, cudowne! :*
OdpowiedzUsuńBoskie.Jeszcze nie czytałam żadnego Frikeya, więc tym bardziej mi się podoba. :D No i w 100 % prawdziwe . Każdy ma swoją wartość . /fuckingokay
OdpowiedzUsuńejej, to było przekochane <3
OdpowiedzUsuńHmm... ciekawe. Szkoda, że to oneshot, bo chętnie poczytałabym sobie dalej. ;>
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała takie opowiadanie albo jeszcze jakiegoś oneshota. Boska jesteś to było słodkie i ciekawe . Jak napiszesz Frikeyowe opowiadanie to ci ołtarzyk postawie mówię poważnie xD
OdpowiedzUsuńNadrobiłam też obecne opo więc zyskujesz nową czytelniczkę :))
ale ja raczej rzadko będę komentować no cóż ninja już tak mają xD
Pozdrawiam i życzę duzzo weny
Bryy