sobota, 26 maja 2012

4. That's what you do, baby. Hold it down, dare.

No to... cześć.
Nie pisałam tu jakiś miesiąc, ale nie miałam na to za bardzo czasu, a do tego miałam też lenia w dupie i nadal mam. Wiecie, że zbliża się koniec roku szkolnego ( TAAAAK! ) i trzeba poprawiać oceny ( NIEEEEE! )
Tak więc miałam Wam pokazać, jak Bandit wygląda w tym opowiadaniu. Szukanie nie zajęło mi długo i w końcu znalazłam odpowiednią, która nie jest podobna do swoich opowiadaniowych rodziców, ale bardzo mi tutaj pasuje. Oglądałyście teledysk "Smokers Outside The Hospital Doors" zespołu Editors? Jeżeli nie, to tu macie dziewczynę, która w nim występuje, a teraz naszą B.

Postaram się jeszcze znaleźć dziewoja, który nadawałby się na Lenny' ego.
No a teraz czytajcie i komentujcie.
Bajobaj.

+ Dziękuję Wam za te komentarze! *___* Żebyście widziały, jak mię mordka cieszy jak je czytam! Kochane jesteście ;3

____________________________________________________________


Gerard siedział zamknięty w swojej pracowni z kubkiem herbaty w dłoniach i rozmyślał o dzisiejszym dniu.
Pani Iero wydawała mu się bardzo sympatyczną kobietą i zdawało się, że sama doskonale zdaje sobie z  tego sprawę. Imponowała Gerardowi swoją otwartością i pewnością siebie. Nie codziennie spotyka się sześćdziesięciolatkę z takim wigorem i Frank powinien się ciszyć, że ma taką matkę. Way czuł, że pani Linda doskonale dogadałaby się z jego mamą, która była równie cudowną kobietą i chociaż wszyscy sąsiedzi darzyli ją wielką sympatią, to Donna potrzebowała przyjaciółki właśnie takiej jak Linda.
Frank zrobił na Gerardzie pierwsze dobre wrażenie, ale teraz zachowywał się jakoś inaczej. Wcale się nie uśmiechał i burczał na wszystko, co mówiła lub robiła jego matka. Do tego szybko urywał kontakt wzrokowy i równie szybko kończył rozmowę. Co jeśli Frank po prostu go nie lubi i z tego wynika jego zachowanie? Gerard jednak nie miał zamiaru tak po prostu zrywać znajomości z nim. Nie chciał, by przyszedł tak po prostu odebrać obraz, a potem już nigdy nie pokazał mu się na oczy. Way chciał mieć przyjaciela. Kogoś komu mógłby powiedzieć wszystko. Zawsze mógł wygadać się bratu, albo mamie, ale on potrzebował zaufanej osoby z zewnątrz. Kiedyś miał wielu znajomych, ale ostatni raz widział się z nimi na pogrzebie Lyn, a potem zamknął się w domu ze swoją córką i nie rozmawiał z nikim przez dłuższy czas.Kontakty zostały zerwane, a z resztą byli to tylko koledzy do imprezowania, nic więcej. Gee miał nadzieję, że Frank da się bliżej poznać i może coś między nimi zaowocuje, bo ostatnie czego chciał Way, to zaprzepaścić okazję na znajomość z  kimś takim jak Iero.


Bandit siedziała przed pustą, białą kartką i kompletnie nie wiedziała jak przelać swoje uczucia na papier. Chciała namalować coś konkretnego, bo bezsensowne bazgroły wykonane w akcie desperacji stanowiły już połowę szuflady. Złość, smutek, bezsilność, to właśnie czuła. Próbowała nie zwracać na to uwagi i namalować coś wesołego i pięknego, ale nie wychodziło. Barwy, linie, styl, wszystko było nie tak. Wyrzucała kartki za siebie coraz bardziej zdenerwowana, bo nie znosiła, gdy coś jej nie wychodziło i była bardzo niecierpliwa. Przez przypadek potrąciła puszkę czerwonej farby, która przewróciła się, a jej zawartość wypłynęła na podłogę. B zamoczyła rękę w substancji, a następne przejechała nią po ramieniu. Za chwilę jej flanelowa, granatowa koszula znalazła się na podłodze, a później pozostałe części jej garderoby. Położyła się na podłodze i zaczęła rozsmarowywać po sobie farbę. Jej szyja, ramiona, brzuch i nogi przybrały barwę krwistej czerwieni. Otworzyła dwie następne puszki z  czarną i białą farbą. Twarz wysmarowała sobie na biało, a oczy podkreśliła czarną barwą. Była naga, pokryta tylko zasychającą farbą. Usiadła i oparła brodę na kolanach. Czuła się kimś innym. Farby, które ją pokryły uczyniły z  niej inną osobę, ale dalej z tymi samymi uczuciami. Maska, którą przywdziała nie zamaskowała jej uczuć, nie zmieniła stanu ducha. Łzy powoli zaczęły spływać po jej pofarbowanych policzkach, zostawiając na nich rozmyte ślady. Myślała dlaczego właśnie tak się czuje i przez kogo. Odpowiedz przyszła jej tak samo szybko, jak i pytanie, które sobie zadała. Cierpiała, bo obraziła Lenny' ego i cierpiała przez samą siebie. Nagle zerwała się na równe nogi i szybko naciągnęła na siebie czarne spodnie i flanelową koszulę. Pobiegła do przedpokoju i naciągnęła czarne, ciężkie glany. Nie zważając na to, że jest zapłakana, a do tego cała wymalowana farbami, wybiegła z  domu nie informując o tym ojca.
Szła prawie pustymi uliczkami New Jersey. Nie bała się chodzić sama po zmroku, mimo tego, że była to raczej spokojna część miasta i ludzie zbytnio nie przechadzali się tu w środku nocy, to dużo słyszało się o napaściach i kradzieżach. Biegła ile sił w nogach i dyszała ciężko ze zmęczenia, głęboko nabierając powietrze w płuca. W końcu znalazła się na miejscu.
Dookoła unosiły się białe obłoki mgły i widać było tylko czarne, grube pnie drzew. Słychać było szum wiatru i szelest liści, a i sowy dawały o sobie znać. Nieopodal było widać most. Był stary i opuszczony. Nie miało znaczenia czy była ciemna, zimna noc czy ciepły, letni poranek, tu smutek jakby unosił się w powietrzu. Dziewczynie przypomniało się, jak przyszła do nowej szkoły i poznała Lenny' ego. Po tygodniu znajomości na rzecz całodniowej przechadzki po mieście zerwali się z lekcji i wtedy właśnie znaleźli ten most. Przysięgli sobie, że będzie to ich wspólne miejsce i nikogo nie będą tu przyprowadzać. Zawsze przychodzili tu, kiedy było im źle lub kiedy chcieli pobyć sami. Czasem przychodzili razem, a czasem osobno, by przemyśleć różne sprawy. Bandit była pewna, że jej przyjaciel tu jest.
-Lenny!- krzyknęła, ale nikt jej nie odpowiedział. Szła i była coraz bliżej mostu, cały czas wykrzykując to samo imię. Z każdym jego wypowiedzeniem, traciła nadzieję na znalezienie chłopaka. Weszła na most rozglądając się dookoła, a później uważnie patrząc pod nogi. Nagle zauważyła skuloną sylwetkę i utkwiła w niej wzrok. To był Lenny. Spał szepcząc coś niezrozumiałego przez sen, a Bandit uśmiechnęła się prawie niewidocznie na ten widok. Podeszła do niego i potrząsnęła nim kilka razy by się obudził, aż w końcu chłopak ocknął się i spojrzał na nią swoim zaspanym, a jednocześnie rozgoryczonym wzrokiem.
- Czego chcesz?- zapytał stanowczo zagryzając wargi ze złości i stresu.
- Przyszłam tu, bo to nasze miejsce- odpowiedziała, siląc się na obojętny ton głosu i chyba nawet jej się to udało.
- Nie, to nie jest nasze miejsce- zaprzeczył- To jest moje miejsce- uśmiechnął się szyderczo.
- Od kiedy?- zaciekawiła się.
- Od teraz, to ja je znalazłem i jest moje, więc się tu więcej nie pokazuj- powiadomił ją i wstał, a potem ruszył przed siebie.
- Nie Ty znalazłeś to miejsce, tylko razem je znaleźliśmy,a  z resztą nie przyszłam tu, by kłócić się o jakiś głupi most!- krzyknęła idąc za nim i potykając się o kamienie.
- A po co?- zainteresował się i spojrzał jej głęboko w oczy, zatrzymując się.
Bandit była sparaliżowana strachem i bała się, że nic nie wykrztusi i nie uratuje tego, co sama zniszczyła. Nigdy nie przepraszała nikogo za swoje ostre słowa, których nie uważała teraz nawet za szczerą prawdę, tylko chęć upokorzenia.
- Prze..przepraszam- wykrztusiła w końcu i napotkała zdziwione, a jednocześnie rozbawione spojrzenie blondyna.
- Nie wierzę!- wykrzyknął- Bandit Lee Way przeprasza!
- Możesz się ze mnie nie nabijać?- zdenerwowała się.
- Jasne, jasne. Przyszłaś tu do mnie cała wysmarowana farbami i teraz mnie przepraszasz. Czy to nie śmieszne?- śmiał się dalej.
- Nie, to wcale nie jest śmieszne- odburknęła i znowu zrobiła tą pozę, której Lenny tak bardzo nie lubił. Spięta z założonymi rękami i obrażoną miną.
- Dlaczego taka jesteś Way?- zapytał
- Niby jaka?- zdziwiła się.
- Dlaczego zgrywasz taką ważną? Dlaczego nie potrafisz śmiać się z siebie?- pytał, uderzając tym w serce przyjaciółki, dla której było już za dużo emocji na dziś.
- Skoro Ci to nie odpowiada to...- urwała i już chciała odchodzić, ale blondyn złapał ją za rękę i zatrzymał.
- Nie chcę Ci dopiec B. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką znam, ale chce byś wiedziała, co Cie niszczy. Jesteś dla mnie ważna i nie musisz się zmieniać dla mnie, ale zrób to dla siebie.- uświadomił ją. Jednak chciał dla niej dobrze i chyba ich spór został zażegnany.
- Dziękuję Ci Lenny- uśmiechnęła się do niego.- Chciałam Ci powiedzieć, że mi Ciebie bardzo brakowało- rzekła, a chłopak znów przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
- Możesz się śmiać jak chcesz- zrobiła zrezygnowaną minę i zaczęła iść przed siebie. Lenny podbiegł do niej i przytulił się mocno do jej placów, naciągając zapach jej ulubionych perfum i farby, która zaczęła kruszyć się na jej ciele.
- Nie, nie! Jednak to dziękuję, było śmieszniejsze- stwierdził.
Kiedy  B powiedziała, że jej go brakowało, poczuł się doceniony, bo nigdy od nikogo nie usłyszał takich słów i był pewien, że już nie usłyszy. Być może Bandit.bardziej się przed nim otworzy i obydwoje zaczną traktować się z większym szacunkiem po tej kłótni i nabiorą do siebie większego zaufania, bo tak naprawdę w tym świecie gdzie liczy się tylko sława, pieniądze i kłamstwa dla zysku, mogą liczyć tylko na siebie.